Rolnicy są zmuszeni stosować środki ochrony roślin oraz wspomagania wzrostu aby sprostać popytowi pomimo niesprzyjających warunków na polach. Wydawałoby się zatem oczywiste, iż płody rolne należy nieustannie badać na obecność szkodliwych pozostałości po nawozach, produktach biobójczych itd. Każde przekroczenie normy skutkować może poważnymi konsekwencjami zdrowotnymi dla konsumentów, a więc również same analizy składu żywności powinny podlegać restrykcyjnym przepisom.
Kogo obejmują kontrole i kto je przeprowadza?
Kontrole dotyczą wszystkich wytwórców związanych z produkcją żywności, nawet jeżeli są odpowiedzialni jedynie za półprodukty, np. rozsady. Pozostałości stosowanych substancji mogą utrzymywać się w roślinach przez wiele dni. Inspekcje muszą być stale wznawiane, ponieważ nawet gdy rolnik stosuje się do wszystkich zaleceń organów kontrolnych, szkodliwe substancje mogą być wprowadzane do roślin bez jego wiedzy. Tak się dzieje np. z powodu przedostawania się na rynek podróbek znanych, certyfikowanych substancji. Również w przypadku nieodpowiedniego przechowywania lub niekontrolowanego łączenia środków ochrony roślin dochodzi do powstawania mieszanin o trudnym do przewidzenia wpływie na rośliny. W czasie objętym badaniem Najwyższej Izby Kontroli, które dotyczyło jakości i bezpieczeństwa żywności (2016-2018) podjęto ponad 100 decyzji o wycofaniu z rynku niebezpiecznych substancji. Stąd konieczność ciągłego powtarzania badań i to wśród wszystkich wytwórców, bez wyjątku.
Kontrole zlecają dwie instytucje:
-
Państwowa Inspekcja Ochrony Roślin i Nasiennictwa – odpowiedzialna jest za płody rolne, to znaczy za żywność jeszcze w trakcie produkcji, przed dopuszczeniem jej do obrotu.
-
Inspekcja Sanitarna – bada jakość żywności znajdującej się już na rynku, uważanej za gotowy produkt spożywczy.
Czas oczekiwania na wyniki
Jak podaje Najwyższa Izba Kontroli, problemem nie są same instytucje kontrolne, gdyż ich praca przebiega w odpowiedni sposób. Nieprawidłowo zostały natomiast podpisane umowy z instytutami badawczymi, gdzie nie uściślono terminów pobierania próbek i maksymalnego czasu przeprowadzania badań. Brak odpowiedniej organizacji laboratoriów doprowadził do kuriozalnej sytuacji, w której produkt nie oczekuje na wyniki badań i trafia na rynek. Czas oczekiwania jest bowiem dłuższy niż proces produkcji wraz z okresem przydatności do spożycia – wiele produktów spożywczych szybko się psuje. NIK przedstawia rezultaty inspekcji całego procesu kontrolnego i podaje liczby, które niekiedy wydają się wręcz nierealne:
Czas oczekiwania na wyniki od momentu pobrania materiału badawczego z pola/miejsca produkcji:
- czarna porzeczka – 26 dni
- truskawka – 43 dni
- marchew – 55 dni
- jabłko – 70 dni
- sałata – 84 dni
Jeszcze poważniej wygląda problem badań składu samych środków ochrony roślin. NIK ustalił, że średnia długość oczekiwania na wyniki analizy jakościowej substancji wynosi 102 dni, choć zdarzały się przypadki, kiedy to producent musiał czekać nawet 300 dni.
Bezpieczeństwo konsumenta
Nieodpowiednia organizacja oraz brak odpowiedniej infrastruktury do przeprowadzania badań sprawiły, iż organy kontrolne nie są w stanie odpowiednio wykonywać swoich zadań. W trakcie trzech lat, podczas których przeprowadzana była kontrola NIK-u, Polska Inspekcja Ochrony Roślin i Nasiennictwa zdołała wydać tylko jedną decyzję dotyczącą zakazu sprzedaży partii roślin. Konsument nie może się czuć w takiej sytuacji bezpiecznie, gdyż przedstawione liczby jasno wskazują na niedostateczny poziom kontroli plonów i żywności. To jednak nie wszystko. Okazuje się, że ponad 70% nieskontrolowanych towarów sprzedawanych jest bez faktury lub jakiegokolwiek innego dowodu zakupu. Tutaj możliwość śledzenia danej partii towaru całkowicie się kończy i w przypadku wykrycia (opóźnionego, ale zawsze) nieprawidłowości w składzie, żywność nie może być wycofana. Nie sposób poinformować konsumentów o wykrytych przekroczeniach, a to naraża kupujących na poważne problemy: finansowe i wizerunkowe (w przypadku dystrybutora) oraz zdrowotne (w przypadku spożywających).
Badania w liczbach
Nieco bardziej optymistyczne są same wyniki badań płodów rolnych i żywności na obecność nieodpowiednich stężeń substancji chemicznych. PIORiN w latach 2016-2018 wykrył nazbyt wysokie pozostałości środków ochrony roślin tylko w 4% przebadanych próbek (195 przypadków). W tym samym okresie działała również Inspekcja Sanitarna, która wykryła nieprawidłowości jedynie w 1% próbek pobranych z żywności (69 przypadków). Należy się jednak zastanowić, czy skala przeprowadzonych badań była wystarczająca. W 2015 roku NIK stworzył porównanie ilości materiału przebadanego w Polsce z innymi krajami europejskimi. I tu niestety wypadamy bardzo źle: nasz kraj znajduje się na 2 miejscu od końca pod względem ilości skontrolowanych próbek żywności i płodów rolnych. Na 100 tysięcy mieszkańców naszego kraju pobrano średnio 5,8 próbki, dużo poniżej średniej, która w UE wynosi 16,4. Dla porównania, w Luksemburgu było to ponad 88 próbek, a na Cyprze ponad 80. Gorzej od nas wypadły tylko Wielka Brytania (5,5) i Hiszpania (4,7).
Wniosek jest taki, że pomimo dość małej liczby wykrytych nieprawidłowości w polskich plonach i produktach spożywczych, rzeczywista skala problemu może być o wiele większa. Zatem zarówno czas oczekiwania na wyniki jak i sama ilość przeprowadzonych badań pozostawiają wiele do życzenia. Konsument w większości przypadków otrzymuje produkt nieprzebadany lub wciąż jeszcze oczekujący na rezultat analizy składu.
Konsekwencje przeprowadzonych inspekcji
Najwyższa Izba Kontroli zapowiedziała, iż na podstawie przeprowadzonych badań zwróci się do Premiera o wszczęcie działań legislacyjnych w celu usprawnienia aparatu kontroli żywności. Przede wszystkim wnioskowane będzie zwiększenie kontroli nad środkami ochrony roślin, ich sprzedaży użytkownikom profesjonalnym oraz zwiększenie funduszy dla Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Z kolei do samego Ministra Rolnictwa wpłynie wniosek o stworzenie odpowiednich procedur w związku z pobieraniem i badaniem próbek żywności oraz płodów rolnych, a także w związku z czasem oczekiwania na wyniki. NIK zwróci się także do wojewodów o zwiększenie nakładów finansowych na instytucje badawcze i kontrolne oraz wspomagające identyfikowalność produktów.
Co to oznacza dla producentów żywności? NIK zwrócił uwagę na palącą potrzebę wprowadzenia traceability do rodzimej branży rolniczej. Wśród państw europejskich jesteśmy na szarym końcu jeśli chodzi o badanie próbek płodów, jednocześnie opierając wielką część krajowej gospodarki na rolnictwie. Państwowe instytucje kontrolne coraz częściej zwracają uwagę na ten dysonans, jednocześnie odnotowując ciągle pojawiające się przypadki zatruć lub chorób spowodowanych obecnością nieodpowiednich substancji w żywności. To oznacza zwiększone kontrole i wysyp towarów wycofywanych z obrotu, co z kolei grozi ogromnymi stratami finansowymi dla przedsiębiorców.
Rolników czekają straty?
Producenci z branży agro nie powinni w takim wypadku czekać na „lepsze czasy” kiedy to laboratoria będą dofinansowane, wyposażone i bardziej wydajne. Koniecznością dla nowoczesnej firmy jest obecnie wprowadzenie identyfikowalności produktu dla całego procesu produkcji i dokładne kontrolowanie zabiegów przeprowadzanych na roślinach wraz z użytymi substancjami. Dodatkowo, dzięki traceability możliwe będzie lokalizowanie i uzyskiwanie informacji o bardzo małych ilościach towaru, np. z dokładnością co do jednej palety. Wdrożenie tak zaawansowanych procedur kontrolnych zaowocuje zaufaniem klientów i kontrahentów a także pozwoli uchronić się przed stratami.
Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej o traceability, zapraszamy do lektury artykułu.
Jeśli chcesz wdrożyć identyfikowalność w swojej firmie, wejdź na www.traceon.pl
Mała próbka naszych możliwości widoczna jest w krótkim filmie: https://www.youtube.com/watch?v=o4a3uIj2tX0
Źródło: https://www.nik.gov.pl/aktualnosci/bezpieczenstwo-obrotu-srodkami-ochrony-roslin.html